22 października 2014 - Huzar

Rachunex Sumienia. Intro.

…to pytam go wtedy:

– Ale dlaczego tylu ludzi podczas spowiedzi nie potrafi powiedzieć o ważnych rzeczach a mówią o tylu nieważnych?

Za parę dni Adi odpowiada ze sprytną miną:

– Bo mi się wydaje, że ludzie przy spowiedzi często boją się, że ksiądz będzie ich oceniał, traktował z góry.

No… Sorry, ale tak jest. Sam od wielu lat nie spowiadałem się u kogoś, kogo nie znam czy nie lubię. Spowiedników wybieram starannie i nie mam żadnych złych doświadczeń w tym względzie. Ale chyba większość ludzi, którzy zerwali z Kościołem, a z którymi rozmawiałem (a rozmawiałem sporo) zrobili to po dobijającym doświadczeniu spowiedzi. Mnie samemu bardzo leżą na sumieniu i długo wracają trzy sytuacje, kiedy myślę sobie, że miałem za mało cierpliwości czy zrozumienia dla człowieka w konfesjonale. Chciałbym kiedyś kogoś za to przeprosić, ale pewnie nie będzie mi dane spotkać i poznać tych osób. Więc tylko modlę się za nie czasem.

Ale wydaje mi się też, że nie zdarzyła mi się nigdy taka sytuacja, żeby doszło do jakiegoś nieporozumienia czy tarcia podczas spowiedzi w sytuacji, kiedy człowiek miał dobrze zrobiony rachunek sumienia. Podobnie ludzie, którzy dobrze robią rachunek sumienia znacznie rzadziej spotykają się z sytuacją niezrozumienia niż ludzie, którym udaje się dotrzeć do tzw. istoty sprawy i własnego serca. I dlatego wydaje mi się, że odnowienie sztuki rachunku sumienia jest kluczową sprawą.

Taka sytuacja… Starsza kobieta w pewnym domu, gdzie jestem z kolędą siedzi w swoim pokoju i ogląda telewizję. Alzheimer, demencja, pełny pakiet. Mówię “Szczęść Boże”. Pani odpowiada. Kropię wodą. Żegna się. Coś rozumie, znaczy. Pytam, co ogląda. Film. A co dzisiaj ciekawego oglądała? Różne. Nie pamięta. A lubi oglądać? No… lubi. A co ciekawego tam jest? Nic, odpowiada, nie ma nic ciekawego.

Nie będzie w tym ani muśnięcia tajemnicy spowiedzi jeżeli powiem, że wielka część dialogów w konfesjonale jest podobna. Czasem okazuje się, że spotykam jakąś osobę w zupełnie innych okolicznościach i jakbym rozmawiał z zupełnie innym człowiekiem. Dlaczego tylu ludzi podczas spowiedzi nie potrafi powiedzieć o ważnych rzeczach a mówią o tylu drugorzędnych? Odpowiedź Adriana jest w dużej mierze prawdziwa – jeżeli jacyś księża to czytają, to warto się nad tym na moment zatrzymać. Ale prawda jest też taka, że prawie wszyscy uczymy się rachunku sumienia przed Pierwszą Komunią i potem idziemy w życie z dziecinnym rachunkiem sumienia w większości niczego nie zmieniając. Spróbuj wcisnąć się w garniturek czy białą sukieneczkę sprzed lat i iść tak do kościoła. A dziecinnego rachunku sumienia używa się często przez lata. W siatki na motyle próbuje się łapać grzechotniki, na wielkie harpuny próbuje się nabijać śledzie.

Rachunku sumienia nauczyli mnie niepijący alkoholicy. Czwarty Krok AA brzmi: “zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny”, Piąty: “Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów”. Nie należąc samemu do AA poznałem kiedyś niepijących od lat alkoholików, którzy zainspirowali mnie duchowo. Poświęciłem pewien czas w moim życiu na to, żeby ich Programem 12 Kroków prześwietlić własne słabości. Czwarty Krok, “gruntowny i odważny obrachunek moralny” robiłem przez trzy miesiące. To był rachunek sumienia, który będę długo wspominał. Zrozumiałem przede wszystkim to, że “istota moich błędów”, to, co najbardziej oddala mnie od Boga i innych, to co najbardziej niszczy w moim życiu dobro, prawdę, piękno, co nie pozwala mi żyć w pełni wiarą, nadzieją i miłością to wcale nie są “grzechy uczynkowe”. To nie były te grzechy, które mogłem znaleźć w książeczkach do nabożeństwa. Odkryłem między innymi, jak istotnym grzechem, błędem w moim życiu, było uleganie różnym lękom i przerośniętym ambicjom, przez które z normalnych życiowych wyzwań robiłem wyprawę na Mount Everest. Następnie przerażony wielkością wyzwania i własną słabością odkładałem wszystko na niewiadomo kiedy. Do dzisiaj przerośnięte lęki i ambicje to dla mnie ważny punkt rachunku sumienia.

Staram się spowiadać z tego, co rzeczywiście jest w moim życiu kulą u nogi a nie tylko z tego, na co wskazali mi kiedyś dorośli, mówiąc np. że nie ładnie jest przeklinać. Spowiedź rzeczywiście oczyszcza mnie. Jeżeli poświęcę czas na dobry rachunek sumienia czuję się, jak kierowca, który wyjeżdżając z myjni z czyściutką szybą myśli sobie, jak uwalona musiała być przed kwadransem, chociaż wcale sobie z tego nie zdawał sprawy. Robiąc rachunek sumienia staram się też jak najlepiej przypomnieć sobie nie tylko zło, ale w ogóle wszystko, co było w tym czasie. Spowiedź zaczynam od krótkiego podziękowania Bogu za wszystko, co w danym czasie było znakiem Jego obecności i działania w moim życiu. Zajmuje mi (i spowiednikowi) 10 – 15 min. Rachunek sumienia myślę, że około godziny. Spowiedź jest dla mnie nie tylko wyznaniem grzechów w celu ich odpuszczenia, ale czymś, dzięki czemu zdaję sobie sprawę z tego, jak wygląda moje życie i z tego, że Bóg jest przy mnie w każdym momencie nawet jeżeli grzeszę. Oczywiście wtedy niewiele może zrobić, bo niszcząc moją wolność, naginając moje działania, myśli i uczucia zrobiłby ze mnie marionetkę, a tego nie chce zrobić, bo marionetki nie mogą kochać.

Czasem ktoś mówi: “nie mam tyle czasu”. Jak nie masz czasu, żeby oddać samochód do naprawy, to nie próbuj nim jeździć, bo się zabijesz. Spowiedź bez dobrego rachunku sumienia może demoralizować. Człowiek pozbywa się poczucia winy, które mogłoby doprowadzić go do ważnych wniosków i czując się wyraźnie lepiej (“kamień z serca”) leci do Komunii w ogóle nie zwracając uwagi na to, co wymaga zmiany w jego życiu. Weźmy przykład maniaka pornografii, który od lat biega co parę dni do spowiedzi i za każdym razem wychodząc zaciska zęby mówiąc “nigdy więcej”, ale nigdy nie dał sobie czasu na przemyślenie, co właściwie mógłby zrobić, żeby choć trochę wyluzować z nałogiem. Warto, żeby wstrzymał się trochę z tym “oczyszczaniem się” i dał sobie chwilę zastanowienia nad tym jak się nie pobrudzić. To naprawdę przybliża do Boga…

Najważniejsze może jest to, że dobry rachunek sumienia pozwala mi uchwycić kłamstwa, które ukrywam przed samym sobą i Bogiem, a których konsekwencją jest brak poczucia szczerości i, co za tym idzie, prawdziwej bliskości między mną i Bogiem. Może właśnie częsta praktyka spowiedzi będzie tym, co pozwoli mi kiedyś, kiedyś na widok całej prawdy o sobie nie uciec od Światła w ciemność, ale w pokorze i zaufaniu podejść Tam. Przecież na tym będzie polegał Sąd (por. J 3: 19 – 21)

Napisałem kiedyś taki rachunek sumienia dla siebie a potem zapytałem naszych profesorów od teologii moralnej, czy to jest zgodne z nauką Kościoła i czy to się nadaje dla ludzi. Tak rozdaję go ludziom od kilku lat co jakiś czas coś ulepszając. I myślę, że wobec tego, że zaczynamy dzisiaj w audycji “Którędy droga?” (Radio Sfera, http://sfera.umk.pl/gracz/ , środy, ok. godz 19:00 – 20:00) program o spowiedzi warto, żebym za chwilę wrzucił ten rachunek w następnym wpisie w nowej kategorii, którą zaraz stworzę i nazwę ForMac .

ForMac(ja)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *